Chłopak spojrzał na mnie a na jego ustach uformował się szeroki uśmiech.
-Serio? Tak ci to przeszkadza? - Zachichotał przewracając brązowego naleśnika na patelni.
-Tak, to mój dom i nie chcę byś paradował tu prawie nago.
-Jak sobie życzysz skarbie.- Justin puścił mi oczko i włączając palik gazu pobiegł do salonu po swoje spodnie. Skarbie, skarbie... Coś mi się z tym...
Wspomnienia z nocy zalały mój mózg. Jak mogłam być taka głupia i powiedzieć mu to wszystko?! Chłopak wcisnął na siebie ubranie i wrócił do miejsca swojej pracy. Wziął do ręki dwa talerze parujących naleśników i ustawił je na stole. Nalał do szklanek sok pomarańczowy i uśmiechnął się szeroko. Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. Natomiast z ust chłopaka wydobył się głośny chichot.
Wspomnienia z nocy zalały mój mózg. Jak mogłam być taka głupia i powiedzieć mu to wszystko?! Chłopak wcisnął na siebie ubranie i wrócił do miejsca swojej pracy. Wziął do ręki dwa talerze parujących naleśników i ustawił je na stole. Nalał do szklanek sok pomarańczowy i uśmiechnął się szeroko. Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. Natomiast z ust chłopaka wydobył się głośny chichot.
-Jak dużo ci wczoraj powiedziałam?- Zapytałam patrząc wszędzie, tylko nie w oczy chłopaka.
-Ah to o to chodzi.... Po prostu o tym nie gadajmy.
-Dlaczego do mnie przyszedłeś!? Miałam to wykorzystać w przyszłości na ciebie a nie wypaplać ci wszystko od razu po pijaku, to nie fair! - Chłopak zaczął się śmiać do rozpuku. Nie mógł się opanować.
-Jesteś beznadziejny ale twój głos podczas orgazmu to niebo. - Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony moją nagłą otwartością. Halo ja taka jestem! Jeszcze się nie raz zdziwisz!
-To komplement?
-Tak i należą się podziękowania.- Puściłam mu oczko biorąc łyk soku.
-Jesteś beznadziejny ale twój głos podczas orgazmu to niebo. - Chłopak spojrzał na mnie zdziwiony moją nagłą otwartością. Halo ja taka jestem! Jeszcze się nie raz zdziwisz!
-To komplement?
-Tak i należą się podziękowania.- Puściłam mu oczko biorąc łyk soku.
Wpatrywaliśmy się w siebie do momentu kiedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. To ja pierwsza przerwałam kontakt wzrokowy i niczym wiatr pognałam do drzwi. Gdy zobaczyłam osobę, która niszczyła mi moje piękne drzwi miałam ochotę zamknąć je z powrotem. Amanda weszła do mojego domu popychając mnie tak mocno, że o mało co nie przewróciłam się na ścianę.
-Może tak dzień dobry? Nie? Tak myślałam.- Zamknęłam drzwi przewracając oczami i najzwyczajniej w świecie wróciłam do pięknie pachnących naleśników. Dlaczego ona musiała przyjść akurat teraz? Teraz gdy było tak cholernie miło?
-Koniec z nami rozumiesz? Mam tego dość! Cały pieprzony czas spotykasz się z tą dziwką! Mam cię dość!- Wrzeszczała a krew w moich żyłach zagotowała się. Nie dam się obrażać w swoim własnym domu.
-Słuchaj. To jest mój dom i nie będziesz mnie tutaj wyzywała od dziwek rozumiesz!? Szczególnie, że nie masz do tego żadnych pieprzonych podstaw! Twój chłopak przyszedł do mnie bo nie miał gdzie zanocować rozumiesz? Środek nocy wszyscy byliśmy pijani nawet kurwa ty- Krzyczałam ile sił w płucach. Myślę, że zaskoczyłam ich obojgu.
-Do Ciebie się nie odzywałam- Warknęła i spojrzała na Justina.
-Wszystko co mówiła Kylie to prawda. Nie rozumiesz, że cię kocham a ona to tylko koleżanka?
Ona...ona... koleżanka...zabolało.
-Naprawdę? - Jej głos złagodniał i wtuliła się w jego nadal gołą klatkę piersiową.
-Naprawdę. - Odparł Justin i pocałował ją w usta.
Miałam ochotę się rozpłakać i byłam tego bliska. Czy oni sobie żartują?
-Dobra, wypierdalać z mojego domu oboje.- Warknęłam i pomaszerowałam po rzeczy Justina. Ten patrzył na mnie zdziwiony.
-No już na co czekacie? Już. Mam was dość, obojgu.
Otworzyłam drzwi i rzuciłam jego koszulkę na chodnik.
Przytuleni do siebie opuścili mój dom. Justin patrzył na mnie wrogo. Zatrzasnęłam za nimi drzwi i usiadłam na podłodze obok nich.
Czułam jak moje serce rozpada się na kawałki. To są kurwa jakieś żarty.
Nie zastanawiając się długo pobiegłam do sypialni i włączyłam laptopa. Miałam nadzieję, że będzie tam osoba która mi pomoże. Stukając nerwowo w pościel czekałam aż cały system się załączy.
Wchodząc na skype modliłam się w duchu.
Brooklyn - Dostępna.
"Błagam cię odbierz. Chcę wszystko wyjaśnić. Proszę...."
Wysłałam wiadomość i czekałam na odpowiedź.
Minuta.
Dwie.
Trzy.
Aż w końcu sama do mnie zadzwoniła.
Odebrałam nie zastanawiając się nad tym jak wyglądam.
Zobaczyłam jej ponurą twarz która zaraz rozjaśniła się gdy zauważyła mnie na ekranie komputera.
-Czemu ty płakałaś? Ty nigdy nie płaczesz, co się stało?
-Może tak dzień dobry? Nie? Tak myślałam.- Zamknęłam drzwi przewracając oczami i najzwyczajniej w świecie wróciłam do pięknie pachnących naleśników. Dlaczego ona musiała przyjść akurat teraz? Teraz gdy było tak cholernie miło?
-Koniec z nami rozumiesz? Mam tego dość! Cały pieprzony czas spotykasz się z tą dziwką! Mam cię dość!- Wrzeszczała a krew w moich żyłach zagotowała się. Nie dam się obrażać w swoim własnym domu.
-Słuchaj. To jest mój dom i nie będziesz mnie tutaj wyzywała od dziwek rozumiesz!? Szczególnie, że nie masz do tego żadnych pieprzonych podstaw! Twój chłopak przyszedł do mnie bo nie miał gdzie zanocować rozumiesz? Środek nocy wszyscy byliśmy pijani nawet kurwa ty- Krzyczałam ile sił w płucach. Myślę, że zaskoczyłam ich obojgu.
-Do Ciebie się nie odzywałam- Warknęła i spojrzała na Justina.
-Wszystko co mówiła Kylie to prawda. Nie rozumiesz, że cię kocham a ona to tylko koleżanka?
Ona...ona... koleżanka...zabolało.
-Naprawdę? - Jej głos złagodniał i wtuliła się w jego nadal gołą klatkę piersiową.
-Naprawdę. - Odparł Justin i pocałował ją w usta.
Miałam ochotę się rozpłakać i byłam tego bliska. Czy oni sobie żartują?
-Dobra, wypierdalać z mojego domu oboje.- Warknęłam i pomaszerowałam po rzeczy Justina. Ten patrzył na mnie zdziwiony.
-No już na co czekacie? Już. Mam was dość, obojgu.
Otworzyłam drzwi i rzuciłam jego koszulkę na chodnik.
Przytuleni do siebie opuścili mój dom. Justin patrzył na mnie wrogo. Zatrzasnęłam za nimi drzwi i usiadłam na podłodze obok nich.
Czułam jak moje serce rozpada się na kawałki. To są kurwa jakieś żarty.
Nie zastanawiając się długo pobiegłam do sypialni i włączyłam laptopa. Miałam nadzieję, że będzie tam osoba która mi pomoże. Stukając nerwowo w pościel czekałam aż cały system się załączy.
Wchodząc na skype modliłam się w duchu.
Brooklyn - Dostępna.
"Błagam cię odbierz. Chcę wszystko wyjaśnić. Proszę...."
Wysłałam wiadomość i czekałam na odpowiedź.
Minuta.
Dwie.
Trzy.
Aż w końcu sama do mnie zadzwoniła.
Odebrałam nie zastanawiając się nad tym jak wyglądam.
Zobaczyłam jej ponurą twarz która zaraz rozjaśniła się gdy zauważyła mnie na ekranie komputera.
-Czemu ty płakałaś? Ty nigdy nie płaczesz, co się stało?
Niektórzy pewnie juz widzieli ten rozdział bo dodałam go tydzień temu ale pojawiły się komentarze z hejtami, że takie ff są żałosne jak dziewczyna się zakocha od razu to się wkurwiłam i usunęłam :) Może i nie powinnam bo i tak nic nie zmieniłam ale byłam wkurzona bo przepraszam bardzo nie wiecie co planuję do tego ff i nie wiecie co chcę zrobić a od razu hejtujecie. Jeśli Wam się nie podoba nie czytajcie ja to usunę i będzie po wszystkim, bye.
kiedy nn??
OdpowiedzUsuńfajny :)
OdpowiedzUsuńKurwa to opoiadanie jest genialne... Mam nadzieje że rozdzialy beda pojawiac sie czesciej.zycze weny!!
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham, kocham i czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńJeju pisz ...
OdpowiedzUsuń