2.22.2015

14



Stoję w korytarzu nie do końca wiedząc co ze sobą zrobić. Czuję jak krew w moich żyłach wrze. Wszystko robi się zamazane gdy upadam na podłogę. Wspomnienia wracają. Kurczę się. Kuje mnie serce. Przyciągam dłonie do moich skroni czując na jakiej krawędzi jestem. Słyszę głos Justina ale to jest jakby zamazane, za mgłą. To nie jest w tej chwili ważne.

~*~

Stoję ściskając w dłoni starego, pluszowego misia mojej siostry. Słyszę jak rodzice krzyczą. Widzę jak mama upada z hukiem na podłogę. Krzywi się z bólu a ja przerażona zaciskam powieki nie chcąc widzieć nic. Zaciskam malutkie piąsteczki na uszkach misia. Boję się. Nie wiem co robić. Tata krzyczy. To boli. Dlaczego tatuś jest taki okropny? Z moich oczu zaczyna płynąć słona ciecz. Tak bardzo się boje. Biegnę po schodach starając się nie robić dużego hałasu. Wbiegam na korytarz gubiąc brunatnego misia. Wchodzę do pokoju i zdaje sobie sprawę o zgubie. Choć słyszę kroki na dole wybiegam z pomieszczenia by złapać pluszaka. Rozglądam się po moim różowym pokoiku wypełnionym po brzegi lalkami, wózkami, wszystkim o czym marzyłam. Zdaje sobie sprawę, że ktoś tutaj idzie. Biorę misia pod pachę i wbiegam do szafy. Zamykam oczy bojąc się co za chwilę się wydarzy. Po chwili drzwi od szafy otwierają się ale ja nadal nie otwieram szafy. Czuję odurzający zapach alkoholu. Wiem, że to tato. 
"Kylie, skarbie. Otwórz oczka. Tatuś tutaj jest. Nie bój się. Boisz się?"
Kiwam głową mając nadal zamknięte oczy. 
"Nie bój się." 
Szepcze i nachyla się prawie upadając na twarz. Po chwili wtula się we mnie a ja czuję, że zaczyna kręcić mi się w głowie. 

~*~

Otwieram oczy zdając sobie sprawę, że jestem sama. Oddycham głęboko chcąc się uspokoić. Boli mnie serce. Nowe wspomnienia wracają z każdą sekundą. Dlaczego teraz? Dlaczego akurat teraz? 

~*~

Siedzę na łóżku i odrabiam zadanie domowe z chemii. Gdy mam zamiar napisać nazwę pierwiastka chemicznego słyszę huk na dole. Zaczyna się. Przymykam oczy modląc się w myślach do tego tam na górze by to się skończyło. Rzucam długopis na ziemię i biorę do ręki telefon. 20:30 - widzę na ekranie urządzenia i czuję ciarki gdy słyszę ten dobrze mi znany głos. Lęk w moim sercu narasta z każdą sekundą. Odrzucam telefon na bok i staram się skupić. Jednak hałas tłuczonego na dole szkła mi w tym nie pomaga. Zaciskam wargi i oczy nie chcąc by łzy wydobyły się z moich oczu.
"Przestańcie! Przestańcie do cholery!" Wrzeszczę nawet nad sobą nie panując. Zrzucam szklankę z napojem i widzę jak ciecz rozpływa się po podłodze. 
"Nie chcę być taka jak on."

~*~


Nie panuję nad łzami, które spływają kaskadami z moich policzków. Wszystko do mnie wraca.

~*~

Wchodzę do domu krzyczę "Wróciłam" ale w odpowiedzi nie dostaję "dobrze córeczko".
Słyszę krzyk. Znowu. Czuję jak złość narasta w moich żyłach. Nie panując nad sobą zrzucam kurtkę z moich ramion i biegnę do salonu gdzie widzę ojca stojącego nad trzęsącą się mamą. Widzę strach w jej oczach. Podchodzę do mężczyzny i łapię go za ramie. W odpowiedzi dostaję ciche burknięcie bym się odpierdoliła. Mrożę oczy a na moje usta wkracza malutki uśmiech. Czuję się jak szaleniec. 
Chcę ją uratować. Za te wszystkie lata gdzie siedziałam cicho. 
Wchodzę po między nich i stoję czołem w czoło z ojcem. Patrzy na mnie zdziwiony a w jego oczach rośnie furia. Boję się ale nie chcę odpuścić. Stoję chroniąc mamę moim drobnym ciałem. 
"Odsuń się córko, bo pożałujesz." Warczy cicho przez co prycham pod nosem. 
"Nie możesz mi nic zrobić" Mówię pewna siebie ale za chwilę moje oczy rozszerzają w szoku gdy łapie mnie za nadgarstek i z całej siły popycha na bok. Nie mogę się w żaden sposób ochronić. Wyciągam dłoń by choć trochę zamortyzować upadek. Spadam. Słyszę chrupnięcie. Patrzę na moją rękę i widzę jak leje się z niej krew. Z drugiej strony widzę kość, która przebiła skórę. Mama podbiega do mnie z płaczem.
I tuż obok niej pojawia się ten mężczyzna. To nie jest mój ojciec. 
"Córeczko" Szepcze a ja zaczynam krzyczeć. Ręka boli mnie niemiłosiernie. Odpływam.


Po tygodniu wracam do domu ze szpitala. W progu wita mnie trzeźwy ojciec. 
Przechodzę obok niego nawet na niego nie patrząc. 
"Aniołku" Słyszę jego głos i odwracam się w jego stronę.
"Nie waż się do mnie odzywać. Nienawidzę cię. Nienawidzę cię jak nikogo na tym pieprzonym świecie i mam nadzieję, że zginiesz w pieprzonym piekle za to co robisz mi i mamie. Mam nadzieję, że jutro gdy pojedziesz do tej swojej perfekcyjnej pracy, swoim perfekcyjnym audi jakaś ciężarówka zmasakruje się na jezdni. Życzę ci wszystkiego najgorszego, ojcze." Wypowiadam każde słowo w pogardą i wlepiam swój wzrok w jego oczy. 

~*~

Patrzę na swoją rękę, pokrytą bliznami. Wstaję i biegnę po schodach. Wchodzę na korytarz. i widzę zdjęcia rodzinne. 
Biorę jedyne, które znajduje się tutaj z mężczyzną, który mnie począł i rzucam nim o ścianę. 
Szkło rozpryskuje się na kawałki.





nie spodziewaliście się tego.
dlaczego mam wrażenie, że jednak będę żałować kontynuacji tego? 

Obserwatorzy

Layout by Yassmine