Zostawiając mamę na podłodze, pobiegłam do piwnicy. Usiłowałam się
uspokoić. Moje marzenie się spełnia. Uciekam stąd. Na tym powinnam się skupić.
Otworzyłam drzwi i po lewej stronie zobaczyłam ubrania o których mówiła mama.
Odsunęłam je i zauważyłam czarną kopertę. Wsadziłam ją do tylnej kieszeni
spodni i pobiegłam do pokoju. Pozrzucałam ubrania z wieszaków i zobaczyłam moją,
czarna walizkę. Zabrałam ją i rzuciłam ją na łóżko. Otworzyłam jej wieko by
stwierdzić iż mam tam rzeczy potrzebne do podróży. Zadzwoniłam po taksówkę. Z
walizką pobiegłam do jego gabinetu. Uchyliłam sejf i zobaczyłam w nim ogromną
kopertę. Otworzyłam ją nie zdając sobie sprawy ile pieniędzy tam było. Cała
masa banknotów wysypała się. Zaczęłam wrzucać wszystko do sejfu a do ręki
wzięłam kilka zwiniętych ruloników. Zapakowałam je w kopertę, wrzuciłam do
walizki i pobiegłam na dół. Mama siedziała na kanapie.
-Córeczko, proszę cię idź już on może
wrócić w każdej chwili. - Powiedziała, gdy tylko mnie zauważyła.
-Boje się o ciebie mamo. Gdy mnie nie
będzie, on może cię nawet zabić! – Warknęłam, stojąc nadal w korytarzu z
walizką w ręce.
-Ja też się wyprowadzę, nie tam gdzie ty ale ja też ucieknę tylko
po czasie.
-A gdzie ja jadę?- Spytałam z nutą
zaciekawienia i przerażenia w głosie.
Serce podeszło mi do gardła gdy usłyszałam podjeżdżające pod dom
auto. Szybko podbiegłam do okna i odetchnęłam z ulgą widząc żółty pojazd.
-To tylko taksówka. – Wymamrotałam cicho.
-Idź już, w aucie zobaczysz na bilecie
gdzie cię wysyłam. – Uśmiechnęła się
słabo ani trochę mnie tym nie uspokajając.
-Kocham cię mamo.
-Ja ciebie też Kylie. – Przytuliłam ją,
szybko całując jej policzek. Otworzyłam drzwi i gdzie przez domem czekała na
mnie taksówka.
-Gdzie jedziemy? - Starszy mężczyzna przywitał mnie od razu gdy
tylko usiadłam na miejscu i wtaszczyłam za sobą walizkę.
-Na lotnisko.
-O, to widzę, że wielka podróż się
szykuje. – Uśmiechnął się lekko. Widziałam szczerość w jego oczach.
-Nawet nie wie pan jak wielka. –
Szepnęłam.
Wyciągnęłam kopertę z kieszeni i głośno westchnęłam. Z trzęsącymi
się rękoma otworzyłam i wyciągnęłam zawartość koperty. O mało co moje oczy nie
wyskoczyły z orbit gdy zobaczyłam bilet do Los Angeles. Od dzieciństwa marzyłam
by tam wyjechać a teraz mam tam zamieszkać. Oprócz tego na małej karteczce
napisany był adres nowego domu i klucze do niego. Odwróciłam notatkę i na
tylnej stronie przeczytałam:
Planowałam ten dzień od wielu lat. Teraz
będziesz wolna i bezpieczna.
Cieszę się, że wybrałam tę datę.
Ona planowała to od dawna i ja nic o tym nie wiedziałam? Mam
nadzieję, że jak najszybciej zorganizuje coś takiego dla siebie. Z rozmyśleń
wyrwał mnie głos taksówkarza oznajmujący, że jesteśmy już na miejscu.
Zapłaciłam mu i jak najszybciej pobiegłam w stronę wejścia. Stanęłam przed
ekranem i próbowałam wyczytać kiedy będzie samolot do LA. Wyciągnęłam mój bilet
i spojrzałam na godzinę. 17:15. Wyciągnęłam telefon, gdzie godzina wskazywała 16:55
czyli mam dobre dwadzieścia minut. Usiadłam na krzesełkach, które okazały się
nadzwyczaj niewygodne.
"Uczestnicy lotu do Los Angeles proszeni są do wejścia numer
4." Zerwałam się i pobiegłam do wskazanego miejsca. Na miejscu kobieta
sprawdziła mi bilet, prześwietlili mi walizkę, przeszłam przez głupią bramkę i
wpuścili mnie do samolotu. Zajęłam miejsce przy oknie. Modliłam się w duchu by
nie usiadła przy mnie jakaś starsza pani. Na moje nieszczęście, usiadła. Sapała
głośno i po 5 minutach jej cała twarz pokryta była potem. Otrząsnęłam się i
zaczęłam gapić w okno. Po 15 minutach, gdy stewardessa naopowiadała nam już o
zachowaniu bezpieczeństwa, samolot wzbił się w powietrze. Czułam adrenalinę
płynącą w moich żyłach. Jadę do mojego wymarzonego miejsca. Zacznę nowe
życie... nowe życie... Ścisnęłam dłonie
w pięści gdy przypomniałam sobie o malutkim szczególe. A co z Brooklyn,
Xavierem i resztą? O Boże oni nawet nie wiedzą, że mnie już więcej nie zobaczą,
kompletnie o nich zapomniałam. Poruszyłam się niespokojnie. Jak mogłam być na
tyle głupia by zapomnieć pożegnać się z najlepszymi przyjaciółmi? Popukałam się
po głowie a sapiąca pani spojrzała na mnie dziwnie. Wolę jej się nie narażać.
Przetarłam oczy dłońmi i westchnęłam głośno. Musze im to wszystko jakoś wytłumaczyć.
Przytuliłam się do mojej własnej ręki po czym zasnęłam.
Czułam jak ktoś mną szarpie. Uchyliłam jedno oko i zobaczyłam
sapiącą panią która miała czoło minimetry od mojej twarzy.
-Proszę się odsunąć! – Pisnęłam głośno. Kobieta spojrzała na mnie
zdziwiona.
-Chciałam cię tylko obudzić panienko, zaraz lądujemy. – Wysapała i
wróciła swoim ciałem na swój fotel.
-Nie musiałaś nachylać się do mnie z tym spoconym czołem.-
Szepnęłam do siebie.
-Mówiłaś coś? – Zaczęła przyglądać mi się wnikliwie co trochę mnie
rozbawiło.
-Nic, kompletnie nic. - Uśmiechnęłam się sztucznie.
Poprawiłam się na fotelu i czekałam na upragnione lądowanie.
Po pół godziny stałam już przed wejściem do lotniska. Rozejrzałam
się i nie mogłam uwierzyć jak pięknie jest w tym miejscu. Ludzie mijali mnie
podczas gdy ja stałam i im się przyglądałam. Zatrzymałam taksówkę, młody
kierowca spojrzał na mnie i zaczął się śmiać. Podałam mu kartkę z adresem.
-Przepraszam ale z czego się pan śmieje? – Zdezorientowana poprawiłam
się na fotelu.
-Pierwszy raz tutaj prawda? – Widząc jego rozbawienie w oczach
miałam ochotę uderzyć go w twarz.
-Tak bardzo widać? – Przewróciłam oczami chcąc jak najszybciej być
już w moim nowym domu.
-Cholernie. - Spojrzał na kartkę. - O i jeszcze mieszka w takiej
okolicy.
-Jakiej? – Zaciekawiona przysunęłam się odrobinę bliżej przednich
foteli.
-Nadziane gnojki którzy w dupie mają ludzi takich jak ja. –
Warknął cicho i przyspieszył odrobinę.
-Oh, ja um, nie wiem co powiedzieć.
-Widać, że miła z ciebie dziewczyna. Nie zmieniaj się dla nich.
Stworzą z ciebie sukę bez serca.
Gdyby pan wiedział...
Postanowiłam zostawić to bez komentarza. Tak będzie lepiej.
Po godzinie auto, zatrzymało się. Były wielkie korki więc dlatego
tyle nam to zajęło. Wyszłam z samochodu i oniemiałam. Stałam przed ogromnym
domem, nie tak ogromnym jak w Londynie ale nadal ogromnym.
-Czy aby nie pomylił pan adresu?- Zwróciłam się do taksówkarza.
-Nie ma takiej opcji.
Uśmiechnął się i wystawił rękę po zapłatę.
Mam nadzieję, że wszystko jest dobrze. Jeśli macie uwagi piszcie. Przyjmuję uzasadnioną krytykę i zazwyczaj staram się naprawić popełnione wcześniej błędy. Cóż jeśli wam się podoba, proszę komentujcie. Wiem, że zwiastun (jeśli można to tak nazwać) nie jest najlepszy ale jak na moje możliwości uważam, że jest nawet okey. Pobieram własnie nowy program i myślę, że następny który wykonam będzie lepszy.
+odblokowałam anonimowe komentarze i wyłączyłam weryfikację obrazkową bo wiem jak to wkurza :)
Cudowny rozdział:3 nie mogę się doczekać dalszych losów, tej dziewczyny ...
OdpowiedzUsuńOpowiadanie zaczyna się wspaniale, dlatego już mogę napisać, że zostaję stałą czytelniczką :*:*
Super ekstra fajnie aaa dalej dalej nextt :*****
OdpowiedzUsuńCudny, nie przejmuj się brakiem komentarzy, sama piszę opowiadanie, to tylko początki, potem będzie więcej osób, pozdrawiam xoxo
OdpowiedzUsuńDalej :**
OdpowiedzUsuńboże kocham to <3
OdpowiedzUsuń*.*